Weszłam do ciemnego, zadymionego klubu. Wokół tłoczyli
się ludzie, a w powietrzu było czuć papierosy i jakiś nieznany dla mnie zapach.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. „Po co ja tu w ogóle przyszłam?”, po raz
kolejny zadałam sobie to samo pytanie w myślach. Ach…. No tak. Przecież
chciałam zaimponować mojemu bratu i jego znajomym. Ale się wpakowałam… No nic,
sama sobie naważyłam tego piwa, to teraz muszę je sama wypić. Wzięłam głęboki
oddech (na tyle, na ile było to możliwe) i ruszyłam przed siebie.
W końcu dotarłam do zatłoczonego baru. Zamówiłam mocnego
drinka i sącząc go przysiadłam na jednym z krzeseł barowych.
„Głupi zakład!” pomyślałam po raz enty tego
wieczoru. Byłam zła na siebie, na Luke’a…. w zasadzie byłam zła na wszystko.
Przecież mogłam zostać dzisiaj w domu i oglądać spokojnie jakiś wyciskacz łez.
Ale nie! Bo przecież mam zbyt wielkie ego, żeby przegrać jeden zakład! I to w
dodatku z własnym bratem! Czułam się tu jak w klatce. Zaczynałam tracić
panowanie nad łzami. Dlatego postanowiłam zamówić jeszcze jeden kolorowy napój.
I jeszcze jeden.
Kiedy byłam już nieźle wstawiona postanowiłam
wreszcie ruszyć na parkiet. Skakałam w rytm muzyki. Bawiłam się z zupełnie
obcymi mi osobami, ale nie przeszkadzało mi to. Jednak moje nogi dały się we
znaki, więc postanowiłam usiąść i znów coś wypić.
Siedziałam sobie spokojnie na wysokim stołku kiedy nagle
koło mnie pojawił się jakiś chłopak. Wyglądał naprawdę groźnie. Przekuta warga,
ucho i brew. Ramiona całe w tatuażach. Strach się bać….
-Barman! Jeszcze jednego drinka dla tej ślicznotki! –
powiedział ów tajemniczy chłopak po czym uśmiechnął się szeroko. Rozejrzałam
się wokół z nadzieją, że nie mówi o mnie, lecz teraz jak na złość przy barze
zostaliśmy tylko my.
Barman podsunął mi szklankę z kolorowym napojem.
Przyjrzałam się jej uważnie.
-Dzięki, ale mnie już chyba wystarczy – odezwałam się po
chwili ciszy. Tajemniczy osobnik spojrzał na mnie zaskoczony.
-Oj, mała. Daj spokój. Jeden w tą czy w tamtą stronę. Co
to za różnica? – no w zasadzie, chyba ma rację. Wzięłam pierwszy łyk ze
szklanki, a chłopak uśmiechnął się triumfalnie.
-I to rozumiem. A teraz powiedz mi…. Co taka ładna
dziewczyna jak ty robi sama w takim klubie, ha?
-Nie mów, że cię to interesuje. – odparłam nawet na niego
nie zerkając.
-Pewnie, że interesuje. Nie chciałbym, żeby takiej ładnej
mordce coś się stało. – w odpowiedzi tylko fuknęłam. Jak tak można?!
-Oho! Chyba ktoś się wkurzył! – powiedział kpiąco – Nie
złość się, maleńka. Złość piękności szkodzi! A teraz podnieś te swoje zacne
cztery litery i chodź zatańczyć.
-Rodzice cię kultury w domu nie nauczyli? A co, jak nie
chcę tańczyć?
-No weź… Proszę…? – chyba jednak zmienię zdanie. Kiedy
chłopak na mnie spojrzał…. No po prostu nie mogłam mu nie ulec. Jego oczy….
STOP! Amy! Nie rozpędzaj się tak!
-Ugh! No dobra…. – rzekłam w końcu i ruszyłam za nim na
parkiet
-A tak w ogóle to Niall jestem! – krzyknął, gdyż muzyka w
tym miejscu była zbyt głośna.
-Amy! – odpowiedziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz