piątek, 24 stycznia 2014

Prolog



                Weszłam do ciemnego, zadymionego klubu. Wokół tłoczyli się ludzie, a w powietrzu było czuć papierosy i jakiś nieznany dla mnie zapach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. „Po co ja tu w ogóle przyszłam?”, po raz kolejny zadałam sobie to samo pytanie w myślach. Ach…. No tak. Przecież chciałam zaimponować mojemu bratu i jego znajomym. Ale się wpakowałam… No nic, sama sobie naważyłam tego piwa, to teraz muszę je sama wypić. Wzięłam głęboki oddech (na tyle, na ile było to możliwe) i ruszyłam przed siebie.
W końcu dotarłam do zatłoczonego baru. Zamówiłam mocnego drinka i sącząc go przysiadłam na jednym z krzeseł barowych.
 „Głupi zakład!” pomyślałam po raz enty tego wieczoru. Byłam zła na siebie, na Luke’a…. w zasadzie byłam zła na wszystko. Przecież mogłam zostać dzisiaj w domu i oglądać spokojnie jakiś wyciskacz łez. Ale nie! Bo przecież mam zbyt wielkie ego, żeby przegrać jeden zakład! I to w dodatku z własnym bratem! Czułam się tu jak w klatce. Zaczynałam tracić panowanie nad łzami. Dlatego postanowiłam zamówić jeszcze jeden kolorowy napój. I jeszcze jeden.
 Kiedy byłam już nieźle wstawiona postanowiłam wreszcie ruszyć na parkiet. Skakałam w rytm muzyki. Bawiłam się z zupełnie obcymi mi osobami, ale nie przeszkadzało mi to. Jednak moje nogi dały się we znaki, więc postanowiłam usiąść i znów coś wypić.
Siedziałam sobie spokojnie na wysokim stołku kiedy nagle koło mnie pojawił się jakiś chłopak. Wyglądał naprawdę groźnie. Przekuta warga, ucho i brew. Ramiona całe w tatuażach. Strach się bać….
-Barman! Jeszcze jednego drinka dla tej ślicznotki! – powiedział ów tajemniczy chłopak po czym uśmiechnął się szeroko. Rozejrzałam się wokół z nadzieją, że nie mówi o mnie, lecz teraz jak na złość przy barze zostaliśmy tylko my.
Barman podsunął mi szklankę z kolorowym napojem. Przyjrzałam się jej uważnie.
-Dzięki, ale mnie już chyba wystarczy – odezwałam się po chwili ciszy. Tajemniczy osobnik spojrzał na mnie zaskoczony.
-Oj, mała. Daj spokój. Jeden w tą czy w tamtą stronę. Co to za różnica? – no w zasadzie, chyba ma rację. Wzięłam pierwszy łyk ze szklanki, a chłopak uśmiechnął się triumfalnie.
-I to rozumiem. A teraz powiedz mi…. Co taka ładna dziewczyna jak ty robi sama w takim klubie, ha?
-Nie mów, że cię to interesuje. – odparłam nawet na niego nie zerkając.
-Pewnie, że interesuje. Nie chciałbym, żeby takiej ładnej mordce coś się stało. – w odpowiedzi tylko fuknęłam. Jak tak można?!
-Oho! Chyba ktoś się wkurzył! – powiedział kpiąco – Nie złość się, maleńka. Złość piękności szkodzi! A teraz podnieś te swoje zacne cztery litery i chodź zatańczyć.
-Rodzice cię kultury w domu nie nauczyli? A co, jak nie chcę tańczyć?
-No weź… Proszę…? – chyba jednak zmienię zdanie. Kiedy chłopak na mnie spojrzał…. No po prostu nie mogłam mu nie ulec. Jego oczy…. STOP! Amy! Nie rozpędzaj się tak!
-Ugh! No dobra…. – rzekłam w końcu i ruszyłam za nim na parkiet
-A tak w ogóle to Niall jestem! – krzyknął, gdyż muzyka w tym miejscu była zbyt głośna.
-Amy! – odpowiedziałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz