Nasze pocałunki stawały się coraz to namiętniejsze,
natomiast dłonie Nialla znalazły się pod moją koszulką, a dokładniej tuż pod
linią stanika i chyba zamierzał go odpiąć, ponieważ delikatnie podniósł mnie w
górę. Usta chłopaka przeniosły się na moją szyję, a ja z przyjemnością
odchyliłam głowę w bok. Cichy jęk uleciał z moich ust, gdy blondyn delikatnie
ścisnął moje piersi, przy czym kciukami zataczał małe kółka na brodawkach.
Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie, nie chcąc by Niall posunął
się o krok dalej.
-Coś się stało? – zapytał lekko skołowany.
-Nie… nic, po
prostu już wystarczy.
-Co ty…. A, okay. – rzekł, po czym pocałował mnie w usta
i położył się obok na łóżku. Jednak, jedna z jego dłoni pozostała na mojej
piersi delikatnie ją masując.
-To lubię – mruknął wprost do mojego ucha.
-To, czyli co?
-To – mówiąc to lekko ścisnął moją pierś.
-Typowy facet – prychnęłam.
-Ale i tak mnie kochasz – wyszczerzył się.
-Jasne, że tak – moje słowa przypieczętowałam
pocałunkiem. Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę w ciszy, aż w końcu doszłam do
wniosku, że ktoś musi skończyć sprzątanie, jednak kiedy próbowałam się podnieść
delikatny uścisk w mojej talii zamienił się w kowadło.
-A ty dokąd?
-Skończyć sprzątać – na moje słowa chłopak tylko jęknął z
niezadowoleniem, po czym niechętnie mnie puścił. – Pomożesz mi? – zapytałam,
robiąc oczy jak kot ze Shreka.
-Hahahahahaha, nie – odpowiedział, na co rzuciłam w niego
poduszką i udałam, że się obrażam. Z naburmuszoną miną podniosłam z ziemi
ściereczkę i wróciłam do mycia półek. Po chwili jednak poczułam na biodrach
duże, ciepłe dłonie i gorący oddech na szyi.
-No weeź, nie obrażaj się. Ja nie jestem od sprzątania. –
prawie, że się uśmiechnęłam, lecz udało mi się zachować pokerową twarz.
-A od czego niby. – na moje słowa Niall przycisnął swoje
biodra do mojego tyłka, a ja poczułam tam coś twardego. Kiedy domyśliłam się,
co to może być aż się zarumieniłam.
-Ja jestem od innych rzeczy, kochanie. – wyszeptał, przy
czym znów poruszył biodrami, a ja musiałam wyglądać niczym dorodny pomidor.
-Przestań, Niall.
-Czemu?
-Bo tak.
-Ale wiesz, że to nie jest odpowiedź, prawda, kochanie? –
cmoknął mnie delikatnie w szyję i przeniósł się na odsłonięte ramię. – A ja
uwielbiam cię zawstydzać, chociaż nie wiem co jest w tym takiego wstydliwego.
-Wszystko – odpowiedziałam i odepchnęłam go od siebie. –
A teraz daj mi skończyć sprzątać.
-Czyli
święta spędzasz w domu? – zapytał Niall, kiedy już skończyłam sprzątać.
-Noo, tak. Na to wygląda. Ale jakoś mnie to nie cieszy. –
odparłam podając mu ciasteczko.
-Czemu nie?
-Ponieważ, odkąd pokłóciłam się z rodzicami, nie jest
między nami zbyt ciekawie. Wróć, tata próbuję coś z tym zrobić, mama traktuje
mnie jakbym popełniła największą zbrodnię na świecie.
-Przepraszam, kochanie – powiedział cicho, po czym
usiadł.
-Za co?
-Za twoje problemy, gdyby nie ja, nie byłoby tego
wszystkiego.
-Oh, Niall, kotku to nie twoja wina. Milion razy bardziej
wolę twoje towarzystwo niż ich.
-Tak ci się tylko zdaje. Znając moje cholerne szczęście,
to w którymś momencie zranię cię tak bardzo, że nie będziesz w stanie na mnie
spojrzeć, a oni zawsze pozostaną przy tobie, nie zależnie od tego, co by się
nie działo.
-Nie prawda. Wiesz co powiedziała moja mama? Że mam do
niej nie przychodzić, kiedy coś się stanie, bo ona mnie ostrzegała, a ja jej
nie słuchałam. Może i mnie zranisz. Ja ciebie na pewno też. Ale w życiu wciąż
napotykamy jakieś trudności, z którymi musimy sobie radzić, więc czemu mamy nie
pokonać tych, które napotkamy w naszym związku? Każdy ma swoje wzloty i upadki.
A kiedy ty ode mnie odejdziesz, ja zostanę zupełnie sama. Więc proszę cię nie
pleć takich głupot, bo ja po prostu nie mogę tego słuchać. – wyszeptałam ze
łzami w oczach. Blondyn spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Ty źle mnie zrozumiałaś. Nie chcę cię zostawiać. Nigdy.
Ja po prostu jestem osobą, która stwarza wiele problemów. Często ciężko
rozwiązywalnych. Proszę, Amy, nie płacz. Nienawidzę tego widoku. – przytulił
mnie mocno do swojej piersi.
-Ja… boję się, że znowu odejdzie ode mnie ktoś na kim mi
cholernie zależy. Mam dość tego uczucia. Mam dość czucia się jak piąte koło u
wozu, którego nikt nie chce.
-Ja cię chce, kochanie. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo.
- pocałował mnie w czoło. Ten czuły gest sprawił, że poczułam się o wiele
lepiej. Świadomość, że jest ktoś kto chce ze mną być dla tego jaka jestem, a
nie dlatego jakie stwarzam pozory, jest piękna. Przez chwilę czułam się
naprawdę szczęśliwa.
-Pomóc
ci w czymś? – zapytałam mamę wchodząc do kuchni. Nie usłyszałam odpowiedzi,
więc podeszłam bliżej i zadałam to samo pytanie.
-Co? A, to ty. Nie, nie musisz mi pomagać. – nawet na
mnie nie spojrzała. Zabolało, i to jak! W oczach stanęły mi świeczki, ale
zdołałam się powstrzymać zanim wybiegłam z kuchni. Szybko założyłam buty i
kurtkę, i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Teraz łzy spływały już ciurkiem
po moich policzkach, ale ja się nimi nie przejmowałam, po prostu szłam przed
siebie, a ludzie patrzyli na mnie ze współczuciem.
Wmawiałam sobie, że to nic, że jej przejdzie, ale
wychodzi na to, że własna matka mnie nienawidzi. NIENAWIDZI, okropne uczucie.
Nawet nie zorientowałam się, kiedy znalazłam się pod
kamienicą, w której mieszkał Niall. Zawahałam się przy samym wejściu. Na pewno
nie ma go w domu. A mimo to, weszła na górę i zapukałam do drzwi. Jakie było
moje zdziwienie, kiedy drzwi się przede mną otwarły, a przy framudze pojawił
się blondyn. W tle usłyszałam śmiechy, a w powietrzu czuć było alkohol i…
trawkę?!
-Amy? O mój Boże, Amy co ci się stało? – zapytał nagle
przytomniejąc.
-Ja… Może przyjdę innym razem. – już miałam się odwrócić,
kiedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i wciągnął do mieszkania, po czym
pobiegł do salonu.
-Dobra, ludzie! Koniec imprezy, wypad! – krzyknął,
jednocześnie sprzątając ze stołu butelki po różnorakim alkoholu. Oczy prawie
wyszły mi z orbit na ten widok. Usłyszałam jęki dezaprobaty.
-No dalej, żwawo, żwawo! – chłopak klasnął w dłoni, a
pozostali nie chętnie się podnieśli. Jakaś laska, bardziej rozebrana niż ubrana,
popatrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić. Odpowiedziałam jej tym samym.
Nagle rozległy się gwizdy.
-Nooo, staaary! Nie dziwię się, że nas wyganiasz! –
rzucił jakich chłopak – Niezła dupy, pewnie fajnie się ją dyma! – łzy na nowo
stanęły mi w oczach.
-Przeginasz Jake, lepiej wyjdź zanim ci przywalę.
-A nie mam racji?
-Nie tym razem. – tym razem facet zamknął się na dobre,
po czym, tak jak pozostali, opuścił mieszkanie. Niall przetarł dłońmi twarz i
otworzył okna w celach wywietrzenia pomieszczeń.
-Ja… przepraszam. Nie… Nie chciałam zepsuć ci zabawy – od
powstrzymywanego płaczu dostałam czkawki. – Mog… Mogłam przecież sobie pójść.
To nic ważnego. – Blondyn podszedł do mnie i mocno do siebie przytulił.
-Nie mów tak, kochanie. Skoro przyszłaś do mnie
wieczorem, cała zapłakana, to coś musiało się stać. I to wcale nie jest nie
ważne. – wyszeptał w moje włosy. – powiesz mi co się stało?
-Moja… Moja mama… Ona mnie nienawidzi, kiedy dzisiaj
weszłam do kuchni i zapytałam się czy mogę w czymś pomóc, to najpierw udała, że
nie słyszy, a potem potraktowała mnie jak śmiecia. Myślałam, że jej przejdzie,
ale… widocznie nie chce mnie znać – znów zaniosłam się płaczem, wtulając się w
cieple ciało Nialla. Chłopak przez chwilę nie mówił nic, po prostu trzymał mnie
mocno i głaskał moje plecy w uspakajającym geście.
-Nie myśl o tym, skarbie. Ona wcale tak nie myśli, po
prostu wciąż jest zła. Wiesz, że ludzie różne głupoty wygadują kiedy są w
gniewie. Poczekaj jeszcze kilka dni, a wszystko się ułoży. A teraz wyskakuj z
ciuchów, przyda ci się gorąca kąpiel. –
powiedział z uśmiechem, a mnie zatkało. Że… co? – Nie bój się, nie będę
podglądał – złapał mnie delikatnie za tyłek – chyba, że o to poprosisz –
wyszeptał wprost do mojego ucha. A ja zaczerwieniłam się po czubki uszu. –Chodź
– pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do łazienki. Posadził mnie na sedesie i
puścił gorącą wodę do wanny, po czym wlał pachnącego płynu do kąpieli. Skąd on,
do cholery, miał takie rzeczy w łazience?!
-Nie patrz tak na mnie, moja siostra często tu nocuje –
czy on czyta w myślach?
-Oh… okay.
-I… gotowe! – chłopak klasną w dłonie. – Pomóc ci? –
zapytał podchodząc do mnie powoli (dobra, wystarczyło, że się odwrócił, ale
pomińmy ten fakt). Zamarłam, patrząc na niego z przerażeniem. – Spokojnie,
kochanie – delikatnie przyciągnął mnie do siebie i podwinął moją koszulkę –
Oddychaj. Powoli, wdech i wydech – zademonstrował - Naprawdę nie rozumiem, czemu się tak
stresujesz. – pocałował mnie w usta, po czym przeniósł wargi na szyję.
Zostawiał krótkie, lekkie pocałunki, przez co nawet nie poczułam, jak podciągnął
mój t-shirt do góry. – Ręce do góry, skarbie – powoli podniosłam drżące dłonie
do góry – Naprawdę nie ma się czym stresować. Przecież masz pod spodem
bieliznę, prawda? – niepewnie pokiwałam głową – Więc nie ma się czym stresować.
Jeśli nie chcesz, nie będę robił nic więcej. Powiedz tylko słowo. – znów
kiwnęłam – Okay, teraz ściągnę spodnie, dobrze?
-Dobrze – wyszeptałam. Chłopak powoli rozpiął pasek potem
guzik, a na końcu zamek w moich dżinsach. Cały czas patrząc w moje oczy. Zsunął
spodnie powoli, palcami muskając skórę na nogach. Przeszły mnie ciarki.
-Wszystko okay? – zapytał. Pokiwałam głową. – Na dobrą
sprawę, to nie masz się czego wstydzić, w końcu już widziałem cię prawie
całkiem nago….
-Oh, zamknij się.
-A co jeśli nie? – uśmiechnął się figlarnie.
-Coś wymyślę – puściłam mu oczko. – a teraz daj mi się w
spokoju wykąpać. – oderwałam jego dłonie od swojego ciała i wypchnęłam za
drzwi. Spojrzałam w lustro i wcale nie zdziwiłam się na to co ujrzałam. Włosy
miałam oklapnięte, zupełnie bez życia, oczy czerwone i podpuchnięte od płaczu,
policzki zarumienione. Pokręciłam głową, przypominając sobie zachowanie mojej
mamy. „Nie” pomyślałam „nie będę znów przez nią płakać”. Po czym weszłam do
wanny pełnej gorącej wody.
Nie wiem, jak długo tak leżałam, ale doszłam do wniosku,
że widocznie za długo, skoro Niall dobija się do drzwi co chwila powtarzając
„Amy, nic ci nie jest?”, a po chwili „Otwieraj te drzwi, bo nie ręczę za
siebie!”. Kiedy nie odpowiedziałam na jego wołania, najzwyczajniej w świecie
było mi tak dobrze, że nie chciało mi się nic mówić, Niall nacisnął klamkę i po
prostu wsze… nie, nie, nie, wróć, wpadł do łazienki.
-Boże, dziewczyno! Nigdy więcej tak nie rób! Myślałem, że
coś ci się stało! – mówił podniesionym głosem, po czym uklęknął obok wanny. –
Chcesz, żebym ja zawału dostał? – zapytał, tym razem już spokojnie, po czym
nachylił się, żeby mnie pocałować.
-Przepraszam, po prostu było mi zbyt błogo, żeby ci
odpowiadać – uśmiechnęłam się do niego, a ten spojrzał na mnie z dziwnym
błyskiem w oku.
-Czy ty… - poruszał śmiesznie brwiami, zezując na moje
nogi ukryte pod warstewką piany.
-Nie! Za kogo ty mnie masz? Zboczeńcu jeden ty!
-Oj no dobrze, już dobrze, złość piękności szkodzi.
-Ty mi tu nie filozofuj! A teraz wypad, chcę wyjść!
-Ale dlaczego nie mogę zostać? Już ci mówiłem, że nie
musisz się mnie wstydzić. – powiedział, całkowicie poważnie.
-Bo… Dobra, po prostu nie chcę żebyś mnie oglądał, taką…
roznegliżowaną.
-Daj spokój. Obiecuję, że nie będę się śmiał. Z resztą…
Na pewno nie miałabym z czego.
-Ugh, ty mnie kiedyś wpędzisz do grobu. – powiedziałam,
mentalnie przygotowując się do wyjścia z wody. – Nie! Nie zrobię tego! – z
powrotem oparłam się o brzeg.
-Daj mi ręce – powiedział blondyn, stając nade mną i
patrząc mi głęboko w oczy. Nie pewnie podałam mu swoje dłonie. Chłopak
delikatnie pociągnął mnie ku górze, wyciągając tym samym z wody, jednak ani
przez chwilę nie spojrzał nigdzie indziej, jak tylko w moje oczy.
-Nie było tak źle, prawda? – zapytał uśmiechając się do
mnie ciepło. Pokręciłam przecząco głową. Blondyn uśmiechnął się jeszcze
szerzej, po czym jego wzrok powoli, ale to bardzo powoli zsunął się na niższe
partie mojego ciała. Moje oczy osiągnęły wielkości spodków, a policzki
zróżowiały. Pierwszym moim odruchem była chęć zakrycia się, lecz Niall wciąż
trzymał moje dłonie.
-Mówiłem ci już, że jesteś piękna? Każdy skrawek twojego
ciała. A najbardziej podobają mi się one – przeniósł swoje dłonie na moje
piersi i delikatnie je pogładził. – Są idealne, ale to też już ci chyba
mówiłem.
-T-tak mi się wydaje – wyszeptałam, zamykając oczy. Niall
uśmiechnął się szeroko i odsunął się ode mnie, tym samym sięgając po duży
ręcznik wiszący na wieszaku obok wanny, po czym opatulił mnie nim ciasno, a ja,
nie wiedzieć czemu, odetchnęłam z ulgą. Za trzęsłam się, ponieważ, gdy tylko
chłopak ode mnie odszedł, zrobiło mi się zimno, potarłam energicznie swoje
ramiona.
-Zimno ci? – zapytał retorycznie, po czym mocno mnie
przytulił
– Chodź, dam ci jakieś ubrania, bo mi się jeszcze
rozchorujesz – puścił mi oczko i pociągnął do pokoju.
______________________________________________
Hej! Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać! Ale, znów nie ma mnie w domu i znów nie miałam dostępu do internetu (dziękuję Bogu, za mojego brata, który pożyczył mi modem, dzięki czemu przez jeszcze jeden tydzień bycia poza domem mam dostęp do świata). Następny rozdział postaram się napisać jak najszybciej, żeby wynagrodzić Wam ponad miesiąc czekania:D Mam tylko nadzieję, że się na mnie nie gniewacie.
Ps: Mam pytanie, zaczęłam ostatnio nowego ff, o Niallu oczywiście:D, i zastanawiam się czy go publikować. Co o tym myślicie? Jeśli chcielibyście przeczytać coś innego, dajcie mi znać, a może nawet powstanie osobny post z opisem nowego opowiadania.
Super rozdział :) Oczywiście ,że publikuj . Czekam :))))) A i proszę żebyś mnie informowała o nowym rozdziale . Mój twitter: ksiazek1202 . A oto mój blog http://iminheavenblog.blogspot.com/ jestem początkująca i szukam odbiorców . Jakby Ci się podobało to proszę skomentuj . Przepraszam za reklamę i pozdrawiam !!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się co raz bardziej. Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuń