sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 4



-Amy! – słyszę za moimi plecami. Odwracam się i widzę Josha biegnącego w moją stronę.
-Hej, Josh – uśmiecham się do niego – Coś się stało?
-Tak… to znaczy nie… to znaczy…. Wyszłabyś gdzieś ze mną… nie wiem, może w piątek? - mówi, drapiąc się po karku.
-Wiesz… Bardzo chętnie, ale nie mogę – odpowiadam zmieszana. Nie rozumiem, przecież tyle razy mówiłam mu, że nic do niego nie czuję. Czemu wciąż drąży temat?
-No proooszę! Chociaż raz. – robi minę zbitego psiaka.
-Przykro mi, Josh. Mam już plany na piątek.
-Ohh, no dobrze. To może kiedy indziej?
-Nie wiem. Zobaczę. Przepraszam, ale muszę iść. Obowiązki wzywają. – mówię, po czym odwracam się na pięcie i wpadam prosto na Nialla.
-Kto to jest? – pyta wskazując głową na Josha.
-To jest Josh. Josh to jest Niall. Mój… znajomy
-Znajomy? Czemu w ogóle zadajesz się z takimi ludźmi? On może być niebezpieczny .  – mówi chłopak mierząc blondyna uważnym spojrzeniem.
-To jest moje życie i będę robić co chcę – odpowiadam poirytowana.
-Ale Amy! Nie widzisz jak on wygląda? Te wszystkie tatuaże i… kolczyki.
-Tatuaże to nic złego. Z tego co wiem, ty też masz ich kilka – mówię z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
-Ale nie takie.
-A jakie? Z resztą, nie ważne. Musimy iść. – mówię, po czym odwracam się ciągnąc Nialla za sobą.
-Kto to był? – pyta po kilku minutach ciszy.
-Josh. Przyjaciel mojego brata.
-Czego od ciebie chciał?
-Chciał żebym wyszła z nim gdzieś w piątek.
-Zgodziłaś się? – co to, do cholery, przesłuchanie?!
-Nie. Mam inne plany na piątek.
-Jakie?
-A co to ja?! Na przesłuchaniu jestem?! – unoszę się. Naprawdę, mam wrażenie, jakby chciał wiedzieć o mnie dosłownie wszystko, kiedy ja nie wiem o nim zupełnie nic.
-Nie! Po prostu, jestem ciekaw.
-Idę z Emily na imprezę.
-Do kogo?
-Nie jesteś moim ojcem, żebym musiała ci się spowiadać. – irytuję się. Co go to w ogóle obchodzi?!
-Jestem ciekawy. To tyle.
-Ciekawość do pierwszy stopień do piekła. Nie wiesz o tym?
-O czym ty pieprzysz?! A z resztą nie ważne… - mówi zmieszany, po czym rusza przed siebie. Czyżbym uraziła jego męską dumę? Powoli idę za nim. Nagle, chłopak jakby sobie o mnie przypomniał, bo odwraca się w moją stronę.
-Przepraszam. Nie chciałem żebyś się tak poczuła – wzrusza ramionami.
-Jasne, nie ma sprawy – uśmiecham się delikatnie. Chłopak chwyta moją dłoń i prowadzi do swojego mieszkania.
-Jesteś pewny, że nie będziesz miał żadnych gości? – mówię akcentując ostatnie słowo.
-Tak, na pewno nikt tu nie przyjdzie.

                Gdy wychodzę z mieszkania blondyna jest już ciemno. Opatulam się szczelniej swoim szalikiem i ruszam w stronę domu. Cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, jednak boję się odwrócić, żeby to sprawdzić, dlatego tylko przyspieszam kroku. Kiedy wreszcie docieram pod swoje drzwi oddycham z ulgą.
Szybko idę do swojego pokoju, gdzie przebieram się i kładę do łóżka. Zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami odpływam w krainę morfeusza.

                Budzi mnie stukanie w szybę. Jakby ktoś rzucał w nią kamyczkami.  Podchodzę więc i odsłaniam zasłonę. Jednak gdy wyglądam na zewnątrz nikogo nie ma. Może mi się tylko zdawało?
Patrzę na zegarek i dochodzę do wniosku, że nie warto znowu kłaść się spać, skoro i tak zaraz będę musiała wstać. Powoli kieruję się do łazienki i wykonuję wszystkie poranne czynności.
Kiedy wychodzę z domu, znowu mam wrażenie, że ktoś za mną idzie, lecz kiedy się obracam nikogo nie widzę. Ruszam więc dalej.

                Wbiegam do szkoły cała zdyszana i od razu wpadam na Emily.
-Hej – uśmiecha się się do mnie – Coś się stało?
-Hej. Nic, nic. Po prostu cały czas miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie.
-Powiedz…. Czy ty się dobrze czujesz? – pyta przykładając rękę do mojego czoła.
-Jak najbardziej. Co to ma do rzeczy?
-Nic, może po prostu masz zwidy.
-Dzięki, wiesz. – mówię, po czym odwracam się, aby wyciągnąć książki z szafki.
                Lekcje mijają w zatrważającym tempie. Jak nigdy dotąd. Kiedy wychodzę z budynku słońce ładnie świeci. Wyciągam więc okulary przeciwsłoneczne, zakładam je na nos i ruszam do domu.
Postanawiam iść na skróty, dlatego też wchodzę w wąską uliczkę pomiędzy budynkami. Idę powoli, ponieważ nigdzie mi się nie spieszy. W pewnym momencie słyszę za plecami czyjeś kroki, więc przyspieszam. Boję się odwrócić, lecz nie muszę, gdyż zostaje gwałtownie przyparta do ściany. Próbuję się wyrywać, ale osobnik stojący za mną jest zbyt silny. Próbuję również krzyczeć, niestety szybko zostaję uciszona.
-Bądź cicho i nie wyrywaj się, a nic ci się nie stanie. – słyszę jego stłumiony głos. Cała się trzęsę i nie wiem co mam robić. A mama mówiła, żeby zapisać się na kurs samoobrony.
Czuję oddech tego, jak mniemam, obleśnego faceta, na mojej szyi, a przed oczami przelatuje mi milion strasznych scenariuszy. Jego ręce powoli zjeżdżają w dół mojej talii, żeby po chwili zatrzymać się na biodrach.
-Nie bój się – znów słyszę ten głos. – chcę tylko coś sprawdzić. – co?! Jak mam się nie bać?! I co on chce sprawdzać?! Znów czuję jego dłonie, tym razem jak wślizgują się pod moją koszulkę. Próbuję się wyrywać, lecz jedyne do czego doprowadzam, to siarczysty policzek.
-Mówiłem, żebyś się nie ruszała, dziwko! – oczy mnie pieką od łez, które zebrały się pod powiekami. Jednak za wszelką cenę próbuję powstrzymać je od wypłynięcia.
-Zostaw ją! – znów słyszę czyjś głos. Lecz teraz, jest bardziej znajomy. Ten ktoś podbiega do nas i odciąga ode mnie napastnika. Powoli odwracam się i widzę Nialla, bijącego tego, który próbował mnie zgwałcić. Wolno osuwam się na ziemię i zaczynam płakać, chowając twarz w dłoniach. Po chwili czuję jak czyjeś ramiona oplatają się wokół mnie, ale wiem kto to. Chłopak przytula mnie do siebie i pozwala moczyć jego koszulkę.
-Ciii. Już wszystko dobrze. – uspakaja mnie – Zrobił ci coś?
-N.. nie. – tylko na tyle mnie stać. Chcę być już w domu, położyć się łóżku i zasnąć. A potem się obudzić i zorientować się, że to był tylko zły sen.
Nie wiem jak długo siedzieliśmy pod tą nieszczęsną ścianą, ale w pewnym momencie poczułam, jak Niall mocniej mnie przytula i powoli się podnosi.
-Odprowadzę cię do domu.  - mówi i ruszamy w drogę.

                -Dziękuję. -  mówię i zamykam oczy.
-Nie masz za co. Nie mógłbym przejść obok obojętnie. I nie mam na myśli tylko ciebie.
Uśmiecham się słabo do blondyna. Chłopak chce już wyjść, kiedy go zatrzymuję.
-Nie idź jeszcze. Nie chcę być sama. – Niall uśmiecha się i kładzie obok mnie. Przytulam się do niego, po czym zasypiam. 


___________________________________________
Hej! Jak Wam mija weekend? Mam nadzieję, że wyśmienicie ;)Oddaję w Wasze ręce rozdział czwarty. Ha! Tym razem się nie spóźniłam ;) 
Dziś żadnych ogłoszeń nie mam, także do przyszłego tygodnia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz