sobota, 18 października 2014

Rozdział 17

Nie sprawdzony!
Brak komentarzy=brak motywacji=brak rozdziału
Ważna notka pod spodem!
_________________________________________________

Wyjrzałam przez okno szkolnej stołówki i, przy okazji, zerknęłam na stoliki, które stały na boisku, przypominając sobie ciepłe, wrześniowe dni, w które zasiadałyśmy wraz z Emily przy jednym z nich, dziś jednak wszystko pokryte było białym śniegiem, więc ciężko byłoby usiąść tam i zjeść swój lunch.
Kiedy spojrzałam z niebo, zobaczyłam małe, białe płatki spadające na ziemię. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To właśnie kocham w zimie. Uwielbiam przechadzać się po parku pokrytym białą kołderką, spoglądać na świąteczne wystawy, widzieć szczęście na twarzach innych. Szkoda tylko, że święta najprawdopodobniej spędzę sama. Ja… nigdy nie spodziewałabym się takiego zachowania po mojej mamie, nawet tato przestał mi robić wyrzuty z powodu związku z Niallem.
-Nad czym tak dumasz? – usłyszałam nad sobą głos Emily.
-O świętach… ogólnie o zimie.
-I do jakich wniosków doszłaś?
-Że najprawdopodobniej spędzę święta sama, bo nie mam gdzie wracać.
-Żartujesz?! Przecież masz mnie!.... Nialla! Nigdy nie przypuszczałabym, że to powiem, ale masz też… masz głównie jego. Wiem, że jest ci teraz ciężko, ale powiedz wolałabyś siedzieć w domu w święta i wysłuchiwać wiecznych pretensji czy mile spędzić ten czas?
-Głupie pytanie – mruknęła w odpowiedzi.
-Otóż to, więc przestań się nad sobą użalać i ciesz się z tego, że masz mnie i Nialla. Powiem ci w sekrecie, że on wcale nie jest taki zły – puściła do mnie oczko.
-No shit, Sherlock – obie się zaśmiałyśmy, po czym ruszyłyśmy na lekcje.

                -Idziemy do parku? – zapytałam Emily, kiedy wychodziłyśmy ze szkoły. – Dawno nigdzie razem nie byłyśmy.
-A więc chodźmy – w parku było pięknie. Dzieci bawiły się w śniegu, psy szczekały. Mogłabym patrzeć na to wszystko bez końca. Tak bardzo kocham zimę.
-A co ty na to, żeby…. – Emily popatrzyła na mnie z chytrym uśmieszkiem, po czym dostałam śniegową kulką prosto w udo.
-Osz ty! Tak się chcesz bawić? – zapytałam retorycznie, rzuciłam swoją torbę na ziemię i tak zaczęła się nasza wielka bitwa na śnieżki.
                -Zmęczyłam się – wydyszała brunetka stając przede mną.
-Ja też… Wiesz, chodźmy do Starbucsa, jak za starych dobrych czasów.
-Czyli jak jakieś…. Dwa tygodnie temu?
-Tak, dokładnie jak wtedy – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, po czym zabrałyśmy swoje rzeczy i ruszyłyśmy w stronę centrum.
                Do świąt zostało już tylko pięć dni, a co za tym idzie coraz bardziej czuć Boże Narodzenie. Gdy przechadzałyśmy się wraz z Emily ulicami Londynu, co chwila spoglądałam na pięknie przystrojone wystawy sklepowe. Z szyb mrugały do mnie reniferki, gwiazdki, a przed wieloma sklepami można było dostrzec mężczyzn przebranych za Świętych Mikołai. Magia – tylko tak mogę to określić.
-Amy! Starbucs jest tutaj, gdzie pędzisz?
-Co? A, sorki, zamyśliłam się.

                -Niall! Jesteś? – zapytałam, ponieważ drzwi do mieszkania blondyna były otwarte.
-Tak, kotku, w salonie! – rozebrałam się i skierowałam się w stronę owego pomieszczenia. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Na środku salonu stało nie duże, aczkolwiek bardzo mocno ugałęzione drzewko, a dokładniej choinka.
-I jak ci się podoba, Amy? – zapytał chłopak, podchodząc bliżej i całując mnie delikatnie w usta.
-Ja… nie obraź się na mnie, ale sądziłam, że nie obchodzisz świąt. – na moich policzkach pojawił się rumieniec – ale drzewko jest śliczne.
-Czemu tak sądziłaś?
-Nie wiem sama, przepraszam – spojrzałam na niego z dołu, ale, o dziwo, ujrzałam uśmiech na jego twarzy.
-Nic się nie stało, kochanie. Większość ludzi tak uważa. – pocałował mnie w usta. – To co? Ubieramy choinkę?
-Tak! – rzekłam pełna entuzjazmu – Ale najpierw się przebiorę.

                -Hahahaha, Niall! Przestań! – krzyknęłam, kiedy blondyn próbował owinąć mnie łańcuchem choinkowym, już prawie mu się to udało, ale zadzwonił mój telefon. Nie pewni spojrzałam na wyświetlacz. Mama?! Czego ona do cholery chce?! Chłopak, gdy zobaczył moją nietęgą minę, spojrzał w to samo miejsce, gdzie patrzyłam ja.
-Nie sądziłem, że to powiem, ale odbierz, może jej się odwidziało? – spojrzał na mnie, a ja postanowiłam odebrać.
-Halo? – przez chwilę w słuchawce nie było nic oprócz ciszy…
-Amy? Boże, nic ci nie jest – co? Usłyszałam… ulgę w głosie mojej mamy?
-A dlaczego miałoby mi coś być? Jestem bezpieczna – odpowiedziałam chłodno.
-Kochanie, ja… chciałabym się z tobą spotkać.
-Po co? Po to, żeby znowu zmieszać mnie z błotem?!
-Nie, po to, żeby przeprosić – powiedziała cicho.
-Okay. Kiedy?
-Jak najprędzej.
-Dobrze, jutro po południu przyjdę do domu.
-Dziękuję, kochanie. – w moich oczach pojawiły się łzy. Może rzeczywiście wszystko idzie w dobrą stronę?
-Tak – odchrząknęłam – to do zobaczenia jutro, mamo.
-Tak, Amy, do zobaczenia.
-I co? – zapytał Niall, kiedy odłożyłam telefon na stolik.
-Ona… powiedziała, że chce mnie przeprosić.
-A nie mówiłem? Amy, nie popełniaj tego samego błędu co ja.
-Co? O czym ty mówisz?
-Ja też kiedyś pokłóciłem się ze swoją mamą, też uciekłem wtedy z domu, a kilka tygodni po tym ona… umarła. – powiedział blondyn cicho.
-Ja… Niall, tak mi przykro – przytuliłam go mocno do siebie.
-Dlatego nie popełniaj tego samego błędu, moja mama też chciała się pogodzić, ja swoją szansę zmarnowałem, ty jeszcze nie.
-Wiem, Niall, porozmawiam z nią jutro.
-Wiesz co? Potem to dokończymy. Teraz chodźmy na spacer.
                Przechadzaliśmy się po londyńskich ulicach rozkoszując się względnym spokojem. Trzymaliśmy się za ręce, co jakiś czas wymieniając ze sobą całusy.
-Chodźmy na Trafalgar Square  - powiedziałam zauroczona kolejną piękną wystawą.
-Okay. – jak co roku, na Trafalgar Square stała wielka, śmiem nawet twierdzić, przeogromna choinka, ślicznie przyozdobiona, świecąca różnymi kolorami. Wpatrywałam się w nią zauroczona, a Niall stał za mną, przytulając się do moich pleców.
-Jest piękna – szepnęłam.
-Zupełnie tak jak ty – usłyszałam w odpowiedzi.
-Też cię kocham, miśku – odwróciłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.
-Wracamy?
-Tak – rzekłam i razem ruszyliśmy w drogę powrotną.

                -Nie chce mi się już ubierać tej choinki – usłyszałam, jak Niall narzeka, kiedy tylko weszliśmy do domu.
-Nie musisz, sama to dokończę – uśmiechnęłam się do niego. Ubieranie choinki to było jedno z moich ulubionych zajęć, jeśli chodzi o święta.
W łazience doprowadziłam się do porządku, po czym ruszyłam do salonu, gdzie na kanapie siedział blondyn przeglądając coś w telefonie.
-Co tam masz? – zapytałam, opierając się o oparcie sofy.
-Instagram.
-Masz instagrama i ja nic o tym nie wiem?!
-No, tak jakoś wyszło – niewinnie wzruszył ramionami.
-Jaką masz nazwę?
-niallhoran
-Okay, mam cię! – chłopak zaśmiał się ze mnie.
-No co? Instagram to moje drugie życie!
-Dobra, dobra. Ubierasz tą choinkę?
                -Kochanie, uśmiech! – odwróciłam się w stronę chłopaka, gdy Świąteczne Drzewko było już przystrojone. A wszystko, włącznie ze mną, zostało uwiecznione na zdjęciu, zrobionym przez Nialla.
-Jest piękna, kotku – pocałował mnie w szyję.
-Wiem – uśmiechnęłam się, a blondyn znów zostawił czuły pocałunek na mojej szyi. Mruknęłam z przyjemności. Zjechał z pocałunkami trochę niżej, aż w końcu, dążąc po linii obojczyka, pocałował mnie z drugiej strony. Jego dłonie zsunęły się w dół moich pleców. Pociągnęłam go za włosy, podnosząc tym samym jego głowę. Spojrzał na mnie z iskierkami w oczach. Przygryzłam mocno wargę zanim się odezwałam.
-Myślę…. Myślę, że jestem już gotowa – wyszeptałam, myśląc, że blondyn nie załapie aluzji. On jednak uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Jesteś pewna?
-Tak. – Niall pocałował mnie delikatnie w usta, po czym podniósł mnie z podłogi, ja w odpowiedzi oplotłam go nogami w talii. Po chwili znaleźliśmy się w sypialni, a konkretniej na łóżku. Powoli części naszej garderoby lądowały na podłodze, a temperatura w pomieszczeniu rosła w zastraszającym tempie. Nawet nie zauważyłam, kiedy jego dłonie znalazły się między moimi nogami. Jęknęłam cicho, pod wpływem rewelacji. Palce chłopaka delikatnie pocierały moją łechtaczkę. Po chwili jednak, jeden z jego palców został we mnie wsunięty. Kolejny dźwięk wydobył się z moich ust, gdy Niall poruszył dłonią.
-Na pewno tego chcesz? – zapytał znowu, ja w odpowiedzi tylko skinęłam głową. Chłopak uśmiechnął się i sięgną po coś do szuflady. Jak się potem okazało była to prezerwatywa, która już po chwili znajdowała się na jego potężnym członku.
-Rozluźnij się kochanie – szepnął zanim spróbował we mnie wejść, nie udało mu się to jednak, więc musiał podejść drugi raz. Tym razem udało mu się wejść we mnie prawie całą swoją długością. Jęknęłam głośniej pod wpływem nieprzyjemnego uczucia rozpierania. W moich oczach zamajaczyły łzy.
-Nie płacz, piękna. – szepnął delikatnie całując kącik mojego prawego oka. Zamrugałam kilkakrotnie, chcąc odgonić nie proszonych gości, którymi nie wątpliwie były łzy. Blondyn zaczął powoli się poruszać, a po chwili ból zmalał. To nadal było dość dziwne uczucie, jakby nie było, coś się we mnie znajdowało!
-W porządku? – zapytał.
-Tak, już jest okay – uśmiechnęłam się i pocałowałam mojego prywatnego anioła. Chłopak uśmiechnął się, po czym pchnął swoimi biodrami do przodu trochę mocniej niż wcześniej, a cichy ję wydobył się nie tylko z jego, ale też i z moich ust. Tempo jego ruchów było jednostajne. Nie za szybkie, nie za wolne, było w sam raz.
Znajome ciepło zaczęło budować się w dole mojego brzucha po krótkim czasie, moje plecy wygięły się w łuk pod ciałem chłopaka.
-Je… jestem blisko. – wyszeptałam w trudem łapiąc oddech.
-Dalej, kochanie. Dojdź dla mnie. – usłyszałam w odpowiedzi, a zaraz po tym Niall sam jęknął.
Przyspieszył trochę ruchy swoich bioder, jednocześnie splatając nasze palce po prawej stronie mojej głowy. Oddychałam coraz szybciej, a pojedyncze odgłosy wydobywały się spomiędzy moich warg.
Moje plecy znów wygięły się w łuk, kiedy z głośnym jęknięciem doznałam orgazmu, intensywniejszego niż kiedykolwiek. Kilka pchnięć później, parę przekleństw poinformowało mnie o tym, że chłopak znajdował się w tym samym stanie co ja przed chwilą.

_____________________________________________

Ermm, taaak, pod ostatnim rozdziałem znalazłam tylko jeden komentarz. Bardzo mi było przykro z tego powodu. Bo powiedzmy sobie szczerze, wiem, że rozdział był z poślizgiem czasowym, ale INFORMOWAŁAM WAS O TYM! Więc nie miejcie do mnie o to pretensji w postaci braku komentarzy. Naprawdę aż cieplej się robi na sercu, kiedy człowiek czyta te wszystkie komentarze i, tak jak napisałam na początku, to dodaje wielkiej motywacji...
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał ;)

11 komentarzy:

  1. Nie chcę nie mówić, ale to trochę głupie wymuszać na ludzi komentarze. Wiem dodają weny blablabla. Ale no ludzie! Nie dajmy się zwariować. Wchodzi naglę w grę szantaż pod postacią " jak nie będzie komentarzy to nie będzie rozdziału". Naprawdę? Wiem zależy Ci na komentarzach, każdemu zależy, ale bez przesady! Nie wystarczy Ci liczba odsłon? Widzisz, że ktoś chce czytać, że nie może się doczekać następnej części, którą może masz napisaną już dawno, ale nie dodasz bo brakuje np jednego komentarza. W końcu dojdzie do tego, że jedna osoba zacznie pisać 5 komentarzy z anonima, bo będzie chciała następny rozdział. To tyle co mam do powiedzenia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Powiem tak, liczba odsłon wcale nie odzwierciedla tego, czy ktoś chce czytać czy nie. Nieraz jest tak, że ktoś wejdzie na bloga przypadkiem, albo zobaczy co tu jest i zaraz opuści stronę, ponieważ coś mu się nie podoba. Dlatego też, tak bardzo zależy wszystkim na komentarzach. BO WTEDY PRZYNAJMNIEJ WIEDZĄ NA CZYM STOJĄ. Liczba odsłon w niczym nie pomaga.
      Druga kwestia, czy ja napisałam, że rozdział nie pojawi się wcale? Nie. Napisałam, że rozdział nie pojawi się tak szybko, jak gdyby pojawił się przy danej ilości komentarzy, bo najzwyczajniej w świecie człowiekowi nie chce się pisać, i to wcale nie chodzi o brak weny, chodzi o motywację. Jeżeli ludzie komentują, to wiem, że chcą czytać. I znów powracamy do liczby odsłon. Co ma piernik do wiatraka, skoro i tak nie znam opinii innych? No właśnie, nic nie ma.
      Co do tematu napisanej kolejnej części - nie, nie jest jeszcze napisana, to jest raz, a po drugie, gdybym miała napisany kolejny rozdział wstawiłabym go tutaj, bez względu na komentarze.
      Podsumowując, rozumiem twoje zdanie, jednak postaw się na moim miejscu. Czy tobie byłoby miło, gdybyś zarywała noce, żeby napisać kolejny rozdział, a nikt i tak by tego nie komentował? Moim zdaniem, to jest brak szacunku dla autora. Więc czy tobie byłoby miło? Chyba raczej nie.

      Usuń
  2. Oj Wikuś, bardzo nieładne podejście do czytelnika :(
    Komentarze ostatnio są passé :)

    OdpowiedzUsuń
  3. i jeszcze masz weryfikację obrazkową w komentarzach, mnie to zawsze denerwuje i często już kolejnego komentarza nie wstawiam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Radziłabym wyłączyć weryfikację obrazkową, bo to też zniechęca ludzi do komentowania. ;)

      Usuń
  4. Rozdział super :) mam nadzieję że szybko pojawi się następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest świetne. Kochana nie przejmuj się komentarzami. Ja prowadzę 2 blogi i pod rozdziałami jest czasem jeden kom albo wcale i się tym nie przejmuję i piszę dalej, więc spokojnie. Pisz dalej tego bloga jak i inne i rób to co,kochasz a efekt pojawi się na końcu. KC <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pokrzepiające słowa :* jeśli chodzi o ff, cały czas go piszę, jednak, że tak powiem, mój grafik jest tak napięty, że jedyne o czym marzę po zrobieniu wszystkiego co muszę zrobić, to spanie. Przepraszam za opóźnienie i nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej :*

      Usuń