-Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyczy moja mama zaraz po
tym jak wchodzę do domu, a Niall odjeżdża.
-Jak możesz spotykać się z kimś takim? – dołącza się
tata.
-Normalnie? To jest chłopak jak każdy inny, tylko, że ma
kilka tatuaży. – i handluje narkotykami,
myślę, ale zostawiam to dla siebie.
-Jak każdy inny? Czy ty siebie słyszysz?! – krzyczy znów
mama. – Przecież on jest niebezpieczny.
-Dlaczego dla ciebie każdy kto ma tatuaż jest
kryminalistą?! Ciekawa jestem, czy gdybym ja zrobiła sobie tatuaż, to też
uważałabyś, że masz córkę kryminalistkę!
-Nawet o tym nie marz! Nigdy nie zgodzę się na to, żebyś
niszczyła swoją skórę, bo takie masz widzimisię!
-Chyba zapomniałaś, że za miesiąc będę pełnoletnia i będę
mogła robić co mi się żywnie podoba – mówię z całkowitym spokojem.
-Nie, dopóki będziesz na moim utrzymaniu. Spróbuj chociaż
pomyśleć o pójściu do tatuażysty, a możesz wyjść z domu i już nie wracać.
-Nie przesadzasz trochę? – wreszcie odzywa się mój tato. –
Nie wiem czemu tak się nakręciłaś.
-Może dlatego, że to wszystko przez tego chłopaka! Z tego
nie wyniknie nic dobrego. – mówi mama, już trochę spokojniej.
-Możemy porozmawiać o tym rano? – pytam po cichu.
-Tak, tak chyba będzie najlepiej, a teraz idź do siebie.
– mówi tata, po czym idę do pokoju.
Oczywiście tak jak myślałam, rano rodzice
nawet nie pisnęli słówka o wczorajszej sytuacji. Zachowywali się tak, jakby
nigdy do tego nie doszło. Ulżyło mi. Przynajmniej nie będę musiała słuchać ich
krzyków.
W szkole to co zwykle. Nuda na lekcjach, a na przerwach
wygłupy z Emily. Nie obyło się również bez kilku kartkówek. Po prostu żyć nie
umierać!
Kiedy wychodzę ze szkoły, widzę znajome Audi. Niall
patrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi ślepiami i uśmiecha się tak szeroko, że
oślepia mnie blask jego aparatu na zębach. Większość ludzi na parkingu patrzy
na niego z przerażeniem wymalowanym na twarzy, ale ja mam to gdzieś i
odwzajemniam jego uśmiech, jednocześnie ruszając w jego stronę
-No hej, piękna. – mówi, po czym znów się uśmiecha, chyba się zakochałam…. Co?! Nie! Amy,
ogarnij się! Rozkazuję sama sobie, po czym mówię:
-Siema! Co tutaj robisz?
-Czekam na ciebie. Idziemy na spacer?
-Ale, że teraz?
-No, coś nie tak?
-Nie… Nie, po prostu jest tak zimno! I sypie śnieg!
-No weź, przecież nie zamarzniesz. No… Na pewno nie w tym
płaszczu. – puszcza mi oczko i uśmiecha się szelmowsko.
-Ugh! No dobra. – mówię w końcu. Ruszamy więc w stronę
najbliższego parku.
W
pewnym momencie nasza rozmowa o wszystkim i o niczym ucicha. Rozglądam się
dookoła, ale Niall jakby wyparował. Gdzie on, do cholery, jest? Nagle czuję
mocne uderzenie w plecy. Odwracam się i widzę dumnego jak paw, Nialla, który
otrzepuje właśnie swoje dłonie ze śniegu.
Uśmiecham się tajemniczo i rzucając mu krótkie spojrzenie
mówię:
-Chcesz wojny? Będziesz ją miał! – śmieję się, po czym nabieram
w dłonie śniegu i formuję go w zgrabną kuleczkę. Czekam, a kiedy widzę, że
chłopak schyla się, by uzupełnić i swój magazynek, celuję dokładnie, niczym
zawodowy strzelec i rzucam. BUM! Trafiony-zatopiony! Blondyn podnosi na mnie
swoje piękne oczy i, uśmiechając się delikatnie, rzuca we mnie z dużą siłą. Na
szczęście mój refleks mnie nie zawodzi i zdążam się uchylić przed ciosem.
Pokazuje Niallowi język, po czym formuję kolejną, zgrabną kuleczkę. I tym
sposobem zaczyna się nasza bitwa na śnieżki. Nigdy bym nie przypuszczała, że
spędzanie czasu z tym chłopakiem może być aż tak relaksujące.
Kiedy nudzi nam się śnieżna bitwa, ruszamy do domu
blondyna.
-Kawy, herbaty? A może gorącej czekolady? – rzuca Niall z
kuchni.
-Czekoladę poproszę. – mówię i kieruję się w stronę
chłopaka.
Kuchnia jest duża, urządzona w nowoczesnym stylu. Siadam
przy stoliku i uważnie obserwuję poczynania chłopaka.
-Jestem gdzieś brudny?
-Co? Nie, nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
-Cały czas się na mnie patrzysz.
-Ja? Coś ci się zdawało.
-Jasne, tłumacz to jak chcesz.
A prawda jest taka, że wpatrywałam się w niego jak w
obrazek… Po prostu nie mogłam inaczej.
__________________________________________
Hej! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale grypa rozłożyła mnie na łopatki i zupełnie nie mam ochoty na nic. O pisaniu nie wspominając. No i brak pomysłów też swoje robi.
Jak zapewne zauważyliście, zmieniłam czas w jakim pojawiać będą się rozdziały. Doszłam do wniosku, że nie mogę się spieszyć z pisanie, bo potem nic z tego nie wychodzi. Także od teraz rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Jeżeli napiszę coś wcześniej, dodam to wcześniej.
I to byłoby na tyle, ja się z wami żegnam i idę dalej się leczyć.
Strzałka!
Spoko rozdział czekam na nexta :))))))))
OdpowiedzUsuńsuper blog jestem pod wrażeniem, czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:D Następny rozdział jakoś w przyszłym tygodniu :)
Usuńdawaj szybko nexta bo zajebisty rozdział nie umiem sie już doczekać przy okazji zapraszam na tego bloga http://littlefashiondirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział w trakcie tworzenie;) Myślę, że dodam go w sobotę:D
Usuń