Od mojej „rozmowy” z mamą minął tydzień. Od tamtej pory
się do mnie nie odezwała. A ja, z racji tego, że jestem uparta jak osioł, nie
odezwę się pierwsza. Jak w ogóle mogła powiedzieć, że nie mogę sama o sobie
decydować? Ja potrafię zrozumieć to, że każda matka się martwi, ale żeby
pociskać takimi tekstami? To już jest lekka przesada.
-Halo? – zapytałam, kiedy odebrałam telefon.
-Hej, Amy, tu Emily. Pamiętasz mnie jeszcze?
-Jasne, że tak! Nie mogła bym zapomnieć o mojej
najlepszej przyjaciółce!
-W takim razie ubierz się ciepło, jedziemy na lodowisko!
-Okay. Kiedy będziesz?
-No nie wiem… Za jakieś… pół godziny. Pasuje?
-Jasne, czekam – odpowiedziałam i się rozłączyłam. Szybko
podeszłam do szafy i przebrałam się w gruby, puchaty sweter, na nogi założyłam
zwykłe, niebieskie jeansy i złapałam w dłonie parę ciepłych skarpetek oraz
łyżwy. Rytuałem moim i Emily jest bycie, co najmniej, trzy razy w roku na
lodowisku. Kiedy byłyśmy jeszcze w gimnazjum jeździliśmy całą klasą, ale teraz
nasza paczka się rozpadła i każdy poszedł w swoją stronę. Smuteczek.
Punktualnie o w pół do szóstej do drzwi zapukała Em.
-Hej! – przytuliłyśmy się na powitanie.
-Lepiej się pospieszmy. Za pięć minut mamy autobus. –
powiedziałam zerkając na zegarek. Szybkim krokiem udałyśmy się na przystanek, a
już po chwili siedziałyśmy w zatłoczonym autobusie.
-No
dawaj, Amy! To nie jest trudne! – krzyknęłam Em, chcąc żebym spróbowała
pojechać tyłem.
-Nie ma mowy! Jeszcze kogoś potrącę! – odkrzyknęłam w
odpowiedzi. W tym samym momencie czyjeś dłonie zasłoniły moje oczy. Pisnęłam z
przerażenia.
-Nie musisz się mnie bać – ktoś wyszeptał mi do ucha, po
czym znów mogłam widzieć. Odwróciłam się powoli.
-Josh! Czego chcesz? – zapytałam z udawaną groźbą w
głosie.
-Ja? Ja tylko chciałem ci pokazać, jak jeździć do tyłu. –
delikatnie złapał mnie za biodra, po czym pociągnął do siebie.
-Puść mnie! Z kim przyszedłeś?
-Z twoim bratem i kilkoma znajomymi. – wskazał palcem nie
wielką grupkę na drugim końcu tafli.
-Okay. W takim razie pokazuj, Panie Nauczycielu. – Josh
pociągnął mnie za sobą jadąc tyłem, a ja zapiszczałam. Jednak szybko załapałam
w czym tkwi cała filozofia i po chwili już sama śmigałam po lodowisku.
-Idziemy
na gorącą czekoladę? – zapytał Josh, kiedy wyszliśmy z budynku, w którym
znajdowało się lodowisko.
-Jasne! Starbucks czy jakaś przytulna kawiarenka? –
zapytałam.
-Kawiarenka! – odkrzyknęła reszta, po czym ruszyliśmy w
stronę centrum.
-To ja pójdę zamówić – powiedziała Emily, kiedy byliśmy
już na miejscu – wszyscy chcą gorącą czekoladę, rozumiem? – wszyscy pokiwaliśmy
głowami, po czym zajęliśmy stolik.
Po dwóch godzinach oblegania miłej kawiarenki w centrum
Londynu, w końcu, postanowiliśmy rozejść się do domów. Najpierw odprowadziliśmy
Emily, a potem razem z Luke’iem, Joshem i kilkoma innymi znajomymi ruszyliśmy w
stronę naszego domu.
-Jak
tam twój chłopak? – zapytał Luke, kiedy siedzieliśmy u mnie w pokoju z kubkami
herbaty w dłoniach.
-Dobrze. W sumie to się dzisiaj nie odzywał – rzekłam
zerkając na telefon. Trochę się rozczarowałam, jak zobaczyłam, że nie ma żadnej
wiadomości od blondyna.
-Ciekawe. Nie rozumiem tego. Długo się nie odzywa?
-Nooo, od wczoraj. Pewnie miał ciężki dzień albo coś…
-Przestań. Ja na jego miejscu już dawno stałbym pod
drzwiami, w oczekiwaniu na spotkanie z tobą, a nie…
-Oj tam – zaśmiałam się nerwowo. Może Luke rzeczywiście
ma rację? Postanowiłam się tym na razie nie przejmować. Charakterystycznym dla
Nialla jest znikanie bez uprzedzenia, a potem wracanie. Zdążyłam się do tego
przyzwyczaić… Chyba.
-Dobra siostra, to twoja decyzja, ja się nie będę
wtrącał. A teraz idę spać, łyżwy to strasznie męczący sport.
-Chyba jak każdy, geniuszu. – pokazałam mu język, na co
on tylko się zaśmiał i wyszedł z pokoju.
Obudził
mnie dzwoniący telefon. Zaspanym wzrokiem spojrzałam na zegarek stojący na
szafce nocnej. 3:45. Czego, do cholery, ktoś ode mnie chce o tej porze?!
-Halo?
-Amy! Jak się masz, kochanie? – usłyszałam bełkot Nialla.
No tak, jest pijany.
-Niall, jesteś pijany, idź spać.
-Ale, Amyyy, chcę porozmawiać z moją dziewczyną.
-Porozmawiasz z nią jak wytrzeźwiejesz. – odgryzłam się.
-Ale Amy…
-Powtarzasz się. Idź spać, zadzwoń do mnie jutro, jeśli
to rzeczywiście coś ważnego. – rzekłam, po czym się rozłączyłam. Z
westchnieniem opadłam na poduszki. Ciekawe ile wypił? I czego chciał? No nic,
dowiem się rano, jeśli to rzeczywiście było coś ważnego.
Zaspałam.
Mój budzik nie zadzwonił, dlatego teraz latam po domu jak poparzona ubierając
się, malując i pakując jednocześnie. Ugh, mam dość szkoły. Chcę już przerwę
świąteczną!
-Amy! – usłyszałam głos taty z dołu – pospiesz się! Zaraz
wychodzimy!
-No, już idę! Chwila! – zbiegłam po schodach, o mało co
nie zabijając się na końcu, po czym szybko ubrałam buty i kurtkę, i już
siedziałam w samochodzie.
-A
teraz, droga młodzieży, wyciągamy karteczki! – pani Johnson klasnęła w dłonie,
a po klasie rozniosły się, pełne niezadowolenia, jęki. Na serio?! Kartkówka z
samego rana? W poniedziałek? Chyba was wszystkich pogrzało.
Z cichym westchnieniem wyrwałam z zeszytu kartkę.
-Mam tylko nadzieję, że to nie są wasze zeszyty do
matematyki – powiedziała Johnson z lekkim uśmiechem na twarzy. Każdy spojrzał
na nią złowrogo. Nikt nie lubił tej starej czarownicy (dosłownie!). Była chyba
najgorszą osobą, jaką do tej pory spotkałam.
-Hej!
– usłyszałam za sobą wołanie Emily.
-Cześć! – odpowiedziałam, po czym mocno ją przytuliłam. –
Jak tam?
-Trochę mi się zaspało i dopiero teraz przyszłam do
szkoły. – powiedziała.
-Och, czemu ja o tym nie pomyślałam?! Johnson zrobiła nam
kartkówkę. – westchnęłam – i najprawdopodobniej ją oblałam.
-Oj, biedaku – powiedziała Em, a ja od razu wiedziałam,
że wcale nie jest jej przykro.
-Wiem, że i tak nie jest ci przykro – zaśmiałam się, a
ona pokazała mi język.
Gdy zadzwonił dzwonek razem ruszyłyśmy na francuski.
-Ten język jest pojebany – po raz kolejny jęknęła Emily
głowiąc się nad zadaniem.
-To ty, chyba, polskiego nie słyszałaś. To jest dopiero
pokręcone.
-Pewnie masz rację…
-Cisza! Panno Backpaper, po pani rozmowie wnioskuję, że
skończyła już pani zadanie. – Em popatrzyła na nauczycielkę z przerażeniem – W takim
razie, niech pani przeczyta swoje wypociny.
-Ja… eee… Nie mam tego zadania – wydukała cicho.
-Ech, siadaj i, na przyszłość, bądź cicho na moich
lekcjach.
-Tak jest, proszę pani.
To było niezłe,
napisałam z tyłu zeszytu, po czym podsunęłam go pod nos Emily.
Wal się ;), odpisała.
Z tobą zawsze, kochanie
:D, naszą „rozmowę” przerwał dzwonek
i wszyscy jak na zawołanie odetchnęli z ulgą.
Wyszłam
ze szkoły i zdziwiłam się, gdy zobaczyłam padający śnieg. Od razu zakochałam się
w tym widoku. Po chwili jednak poczułam na swoich biodrach duże, ciepłe dłonie.
-No, siema, kochanie – ktoś wyszeptał wprost do mojego
ucha i delikatnie je przygryzł. I Już wiedziałam kto to był. Niall.
-No, heeej – odwróciłam się do niego przodem i
pocałowałam go w usta.
-Takie powitania to ja rozumiem – chłopak zabawnie poruszał
brwiami. – Gdzie masz czapkę?
-Ymm.. W torbie? – popatrzyłam na niego, przy czym zrobiłam
oczy jak kto ze Shreka.
-A czemu nie na głowie?
-Bo nie? A po za tym, co cię to obchodzi?!
-Nie chce żebyś się rozchorowała! – oops, chyba go zezłościłam.
– Teraz wkładaj na siebie czapkę, albo ja to zrobię – pogroził mi palcem.
-Oj, Nialler, daj spokó.. – ale było już za późno.
Chłopak chwycił moją torbę, po czym wyciągnął z niej czapkę, którą założył mi
na głowę, w taki sposób, że nic nie widziałam. A chwilę później, kiedy się
zastanowił, zaciągnął na moją głowę kaptur.
-No, Niall, nic nie widzę! – więc podniósł trochę czapkę
tak, że odsłonił moje oczy.
-No, teraz możemy iść. – rzekł zadowolony z siebie. Założył
moją torbę na swoje ramię, a, kiedy założyłam rękawiczki, chwycił moją dłoń.
-Niall… - zaczęłam nie pewnie.
-Tak, kochanie?
-Po co dzwoniłeś do mnie w nocy?
-Ja… byłem po prostu pijany, przepraszam, nie chciałem
cię obudzić. – ale wiedziałam, ze ściemnia. Jednak postanowiłam nie drążyć
dalej tematu.
Powoli ruszyliśmy przed siebie, podziwiając spadające
płatki śniegu.
_______________________________________________________
Bum szakalaka! Jak mija Wam weekend? U mnie mogłoby być lepiej, ale źle też nie jest :P Dostałam wyniki egzaminów gimnazjalnych... Normalnie tragedia. W ogóle nie jestem z siebie dumna;/ A Wam jak poszła mała matura? Mam nadzieję, że lepiej niż mi i dostaniecie się do upragnionej szkoły ;) Jestem ciekawa czy lubicie rozdziały, które są napisane "na luzie", że tak powiem. Nie dzieje się tu nic specjalnego;p
Czekam na Wasze opinie i do poczytania!
Zajebiste...
OdpowiedzUsuńzajebiste zapraszam do mnie http://my-story-about-niall-horan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Kiedy następny ? ^^
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością haha :) xx
Sądzę, że w okolicach 05. 07 (czyli w przyszłym tygodniu) :D
Usuń